Media donoszą, że płynie ale pojawiły się problemy. Już dwukrotnie Aleksander Doba, emerytowany inżynier mechanik, przepłynął ocean Atlantycki i widać, że ma apetyt na więcej. Skończył już 70 lat.
Mam w pamięci nasze spotkanie 08 grudnia 2015 godz. 13:00, w Pałacu Kultury, kiedy pełen energii opowiadał nam, coachom, o swoich marzeniach, planach. O tym, że w ciągu 167 pokonał 12 tysięcy km kajakiem z Lizbony do Florydy siłą własnych rąk. Walczył z awariami, przeciwnymi wiatrami i dziwięciometrowymi falami. Miał na nie swój sposób, taką tajną broń. Nucił wtedy melodię „Och, jak przyjemnie kołysać się wśród fal…”. Pomagało.
Mi szczególnie zapadło w pamięć, to co powiedział tamtego zimowego dnia
„ Niektórzy tkwią w zakamarkach własnego umysłu i szukają wymówek, żeby czegoś nie zrobić, ja natomiast wychodzę naprzeciw marzeniom, stawiam sobie cele, planuję i pytam dlaczego nie?”
Wspominał, że nie wszyscy kibicowali mu w przygotowaniach. Dostawał kłody pod nogi, słyszał słowa „ jesteś za stary na taką wyprawę.”
Aleksander Doba nawet jeśli decyduje się przerwać wyprawę z powodu pogody lub awarii, to zawsze wraca na kurs swoich marzeń.
Zachęcam do takiej postawy moich klientów. Podczas coaching wspieram ludzi, którzy utykają w różnych miejscach swojej życiowej wyprawy, na etapie wizji, szczegółowego planowania lub fazy realizacji, kiedy tracą zapał i motywację do „wiosłowania”.
Zanim Aleksander Doba wypłynął na wielką wodę, stosował metodę małych kroków – rzeki, małe zbiorniki wodne, morze i w końcu błękitny ocean.
Cieszył się tą „drogą”, która była rodzajem treningu do podjęcia największego wyzwania.
Zaglądam do książki „Na oceanie nie ma ciszy” i widzę wpis, który zrobił Aleksander Doba. Czytam: Dorota, z życzeniami spełnienia ambitnych planów. Olek Doba. 2015-12-08 13:50
Olku, trzymam się kursu! Powodzenia dla Ciebie podczas tej i następnych wypraw!